Chcemy Wam przybliżyć nieco miejsce, o którym z pewnością słyszeliście już legendy. Zaledwie 3 kilometry od centrum Polic znajdują się pozostałości niemieckiej fabryki paliw syntetycznych z okresu drugiej wojny światowej. Cały kompleks nie wzbudza dziś myśli, że miał niegdyś niesłychanie wysoką rangę. Jednak w jaki sposób Hitler miał podbijać świat swoją nowoczesną armią nie mając do tego celu paliw, które napędzały całą machinę wojenną i to bez względu na rodzaj wojsk? Niedostępność bogatych złóż ropy naftowej mógła wyraźnie ograniczyć pęd i rozmach Blitzkriegu, który przecież zakładał atak z zaskoczenia we wszystkich płaszczyznach działań wojennych.
Fabryka paliw syntetycznych Hydrierwerke w Policach była jednym z dwunastu takich ośrodków. Do dziś pozostaje właściwie jedyną, która zachowała się w takim stanie. Szacowano, że w okresie funkcjonowania dostarczała Niemcom 20% ogólnej produkcji paliw syntetycznych. Była więc zdecydowanie największą spośród wszystkich wybudowanych fabryk paliwa syntetycznego. Należy również pamiętać, że budowa fabryki nigdy nie została ukończona. Do ostatnich dni przed nalotami aliantów fabrykę rozbudowywano i zwiększano zdolność produkcyjną.

O budowie fabryki właśnie w Policach zadecydowały idealne warunki, jakich ówcześnie wymagano. Pierwszą kwestią była bliskość rzeki Odry – koryto oddalone jest o około 2,5 kilometra. Dzięki temu można było transportować ze Śląska węgiel kamienny, a więc surowiec, który poddany skomplikowanej i energochłonnej obróbce, już w postaci ciekłej trafiał do samolotów, okrętów podwodnych, czy czołgów. Czegoś więcej o procesie produkcyjnym, jak również o jego wynalazcy, dowiecie się z naszego kolejnego artykułu.
Ta sama rzeczna droga, którą dostarczano surowce potrzebne do uzyskania paliwa, była wykorzystywana do jego dalszej dystrybucji. Zbiorniki zlokalizowane na terenie fabryki były wykorzystywane jedynie w szczególnych sytuacjach. Zdecydowana większość produkcji była transportowana bezpośrednio rurociągiem na tankowce zacumowane przy nabrzeżu na Odrze, które miały już otwartą drogę wodną by dostarczyć paliwo na dowolny front działań wojennych. Ciekawostką jest również fakt, że w transporcie paliwa z fabryki w Policach brały udział dwa betonowe tankowce – Karl i Urlich Finsterwalder. O tych dwóch statkach pisaliśmy już w naszym artykule „Betonowce jednak potrafią pływać”.

Budowę całej fabryki rozpoczęto w 1938 roku. Wcześniej w tym miejscu działał już zakład Norddeutsche Mineralöwerke GmbH, w których przetwarzano stare paliwo okrętowe. Był to z pewnością kolejny powód by zlokalizować fabrykę syntetycznych paliw płynnych właśnie w Policach. Cały kombinat zajmował powierzchnię 1500 hektarów. Dziś nic na to nie wskazuje jednak w czasie funkcjonowania fabryki cały teren pokrywała sieć rurociągów, silosów, budynków technologicznych, schronów, a także aż 100 kilometrów dróg. W tak potężnej fabryce musiało pracować około 30000 osób. Początkowo byli to robotnicy najemni z Czech oraz Niemiec. Po wybuchu wojny fabryka stała się prawdziwym obozem pracy przymusowej, a sama produkcja była jeszcze bardziej opłacalna.
Koniec fabryki nastąpił w 1945 roku. Zniszczyły ją bombardowania alianckich samolotów. Wszystko co zdołało przetrwać wojnę zostało wywiezione do Rosji przez Armię Czerwoną, która opuściła te tereny dopiero w latach 90. ubiegłego wieku. Przez cały ten czas pozostałości fabryki niszczały narażone na działanie czynników atmosferycznych, a także wszędobylskich szabrowników, którzy zawsze zdołają znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Do czasów obecnych zachowały się, przynajmniej w części:
- elewator węglowy – najwyższy i najbardziej charakterystyczny w całym kompleksie,
- zespoły silosów na paliwo syntetyczne,
- szkielety hal produkcyjnych,
- bunkry przeciwlotnicze, w których mogli skryć się robotnicy przymusowi,
- a także mniejsze bunkry jednoosobowe.

Jedną z nierozwiązanych kwestii pozostają podziemia fabryki. Część z nich została zasypana i nadal nie znaleziono do nich wejścia. Inne są zalane wodą, a nurkowie podejmujący się eksploracji stwierdzili, że znajdują się w nich jeszcze fragmenty infrastruktury technologicznej. Z tego też powodu ich zwiedzanie jest niebezpieczne.
Zniszczoną fabrykę upodobały sobie nietoperze. Żyje ich tu kilka gatunków, a łączną ich liczbę szacuje się nawet na 1500 osobników. Całość objęto również ochroną przyrodniczą.
Obiekt nie jest zamknięty dla tych, którzy chcą go obejrzeć. Zdecydowanie bezpieczniej jest jednak skorzystać z możliwości bezpłatnego zwiedzania w towarzystwie przewodników ze Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Polickiej „SKARB”. Wówczas oprócz samej fabryki można zwiedzić również wystawę stałą zorganizowaną w siedzibie Stowarzyszenia. Można także skorzystać z uprzejmości członków Stowarzyszenia Grupa Warowna „Bastion”. Taka wycieczka u boku rekonstruktorów w niemieckich mundurach nada jej rzeczywistego smaku.

Miejmy również nadzieję, że fabryka nie zostanie zniszczona przez samorządowców. Są bowiem pewne plany wykorzystania tych terenów na cele gospodarcze. Tak wyjątkowy obiekt mógłby zostać turystyczną wizytówką Polic, a nawet całego regionu.