
Krzyki, tętent koni, głośne serie karabinów maszynowych i wybuchy... to nie skrócona recenzja filmu wojennego, a obraz Parku Kasprowicza pięknej, słonecznej niedzieli.
Ci, którzy nie śledzili internetowych portali informacyjnych, czy nie otrzymali informacji inną drogą, z pewnością nie do końca wiedzieli jak się zachować. Oto bowiem miejscem znanym przez miłośników czworonogów zawładnęły grupy rekonstrukcyjne inscenizując walki z końca drugiej wojny światowej. Wydarzenie było ściśle związane z obchodami Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, które przypada na 1 marca.
Podobną inscenizację mogliśmy oglądać już rok temu. Nie zmieniło się również miejsce. Pojawił się jednak nowy sprzęt w postaci samochodu pancernego, który stanowił silne wsparcie dla „czerwonoarmistów” z Wałcza – dzień wcześniej można było ich oglądać w Czelinie podczas fascynującej inscenizacji „Zanim sforsowano Odrę”.
Nastroje szczecinian przed bitwą były bardzo dobre. Tłumnie zgromadzili się wokół wyznaczonej strefy, by móc obserwować działania polskiej partyzantki i podziemia antykomunistycznego w rozbrajaniu niemieckiego oddziału, a później również w potyczce ze zdradzieckimi sowietami.
Zainteresowanie było tak duże, że nawet służby porządkowe nie poradziły sobie z widownią, która chciała poznać historię i przybliżyć sobie losy bohaterów podziemia, nazwanych później „wyklętymi”. Sami mieliśmy problem by nasze obiektywy podążały za akcją. Może gdyby linię bezpieczeństwa przesunąć przed szpaler drzew i krzaków, byłoby więcej miejsca? Poza tym drobiazgiem nie dało się usłyszeć negatywnych słów o inscenizacji.
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku „żołnierze wyklęci” znów zawładną Szczecinem, a widownia znów dopisze. Pamięć, to najcenniejsze co możemy dziś dać poległym!